W poprzek Patagonii do raju wielorybów. Patagonia 2009

Droga z Trevelin do Puerto Pirámides to długa, lecz niezwykle malownicza trasa, która prowadzi przez różnorodne krajobrazy argentyńskiej Patagonii. Trasa obejmuje około 800 kilometrów i wiedzie przez regiony o zróżnicowanym terenie, począwszy od górzystych obszarów Andów, aż po rozległe stepy Patagonii oraz wybrzeże Atlantyku. Podróż rozpoczyna się w Trevelin, skąd ruszamy na północny wschód w kierunku Esquel, oddalonego o zaledwie 25 kilometrów. W Esquel wjeżdżamy na Ruta Nacional 40, jedną z najdłuższych i najbardziej znanych dróg w Argentynie, która biegnie przez całą długość kraju – od północnej granicy aż po Ziemię Ognistą. Odcinek, którym się poruszamy, prowadzi na południe, przez surowe i piękne krajobrazy Patagonii. Droga jest asfaltowana, choć miejscami może być wąska i kręta, co wymaga szczególnej uwagi.

Podążając dalej Ruta 40, mijamy małe miasteczka takie jak Tecka i Gobernador Costa. W tym rejonie krajobraz staje się coraz bardziej suchy, a roślinność rzadsza – dominują stepy i półpustynie. Po minięciu Gobernador Costa droga prowadzi dalej na południe, aż do miasteczka Río Mayo, gdzie skręcamy na Ruta Nacional 25. Jest to kluczowy moment trasy, ponieważ teraz zaczynamy kierować się na wschód, w stronę wybrzeża Atlantyku.

Ruta 25 to długa, prosta droga prowadząca przez płaskie, niemal pustynne tereny Patagonii. Droga jest dobrze utrzymana, ale z uwagi na niską gęstość zaludnienia warto zachować ostrożność, tankować, gdy tylko jest taka możliwość, i być przygotowanym na długie odcinki bez żadnych usług. Ruta 25, zwłaszcza w swojej wschodniej części, przechodzi przez niezamieszkane obszary, gdzie dominują rozległe pastwiska i stepy. Pojedyncze farmy owiec, które mijamy, są najczęściej oddalone od siebie o wiele kilometrów, a stada owiec pasą się na ogromnych, odgrodzonych od siebie połaciach ziemi.

Na tej trasie zatrzymywaliśmy się na tankowanie dwukrotnie, na każdej napotkanej stacji paliw – pierwszy raz, gdy od RN 40 w Tecka odchodziło na wschód odgałęzienie RP 259, a następnie w połowie drogi na stacji paliw w Paso de Indios, położonej w głębokim interiorze Patagonii. Tutaj zatrzymaliśmy się na kawę, ale jedyne, co można było otrzymać, to wrzątek z ogromnego pojemnika, który jest źródłem płynu wlewanego przez kierowców do termosów, by w drodze dolewać go do tradycyjnych naczyń z tykwy z liśćmi yerba mate. W Patagonii na każdej stacji stoją takie pojemniki, a można tu także kupić kilka rodzajów yerba mate. Tradycja picia yerba mate to najbardziej charakterystyczna cecha życia codziennego w Argentynie, praktycznie nie spotykana nigdzie indziej. Dla wielu Argentyńczyków pierwszą czynnością po przebudzeniu jest uzupełnienie termosa z wrzątkiem i zalanie świeżych liści mate w małym pojemniku z tykwy lub z drewna. Następnie przez cały dzień pije się jasnożółtą ciecz przez metalową rurkę, dolewając co jakiś czas gorącej wody z termosa. Yerba mate towarzyszy Argentyńczykom wszędzie – w pracy, na zakupach, na spacerze. Ten napój to rytuał i silne przyzwyczajenie, będące cechą charakterystyczną „prawdziwego” Argentyńczyka. Liście yerba mate zalewa się niewielką ilością wrzątku, tak aby na powierzchni pozostały suche. Pierwszy łyk mate jest bardzo mocny i gorzki, co dla wielu jest zaskoczeniem. Później, po dodaniu gorącej wody, napój łagodnieje, rozmowa zaczyna się kleić, a praca idzie sprawniej. W Argentynie yerba mate uprawia się głównie w prowincji Misiones, a zwyczaj ten został przejęty od Indian Guarani przez imigrantów, w tym licznych Polaków, którzy rozprzestrzenili ten zwyczaj na cały kraj. Jeszcze dziś spora część produkcji yerba mate w Argentynie znajduje się w rękach potomków polskich imigrantów.

Ruta 25 łączy się w Trelew z Ruta Nacional 3, którą należy się skierować, aby dojechać na Półwysep Valdés do Puerto Pirámides. Ten odcinek oferuje piękne widoki na ocean. Z Trelew jedziemy RN3 na północ, pokonując około 100 kilometrów, po czym skręcamy na wschód, zostawiając Puerto Madryn po drodze, by dotrzeć do Puerto Pirámides.

Puerto Pirámides to mała, malownicza miejscowość położona na Półwyspie Valdés. Jest to jedyna osada na półwyspie i główny punkt wypadowy dla turystów odwiedzających tę unikalną część świata. Półwysep Valdés został wpisany na listę UNESCO w 1999 roku ze względu na swoje wyjątkowe walory przyrodnicze. Jest to jedno z najważniejszych miejsc na świecie dla ochrony i badań morskich ssaków, takich jak wieloryby, foki, lwy morskie, delfiny i orki. Półwysep jest również domem dla licznych gatunków ptaków, w tym flamingów, kormoranów i pingwinów Magellana.

Geograficznie, Półwysep Valdés jest niemal odizolowany od reszty kontynentu, a z lądem łączy go jedynie wąski przesmyk Carlos Ameghino. Zróżnicowany krajobraz półwyspu obejmuje skaliste klify, słone jeziora, plaże i wydmy. Dzięki różnorodnym siedliskom półwysep jest idealnym miejscem dla obserwatorów przyrody.

Jednym z głównych powodów, dla których turyści przyjeżdżają do Puerto Pirámides, jest możliwość obserwacji wielorybów, zwłaszcza wieloryba południowego (Eubalaena australis). Sezon obserwacji tych majestatycznych stworzeń trwa od czerwca do grudnia, kiedy to wieloryby przypływają do zatoki Golfo Nuevo, aby rodzić i wychowywać młode. Wody wokół Półwyspu Valdés są jednymi z najważniejszych na świecie miejsc, gdzie można zobaczyć wieloryby z bardzo bliska. Wycieczki łodzią z Puerto Pirámides oferują niezapomniane przeżycia, pozwalając na obserwację wielorybów często z odległości zaledwie kilku metrów. W czasie wycieczek można także zobaczyć inne morskie stworzenia, takie jak lwy morskie, delfiny, a czasem nawet orki.

Puerto Pirámides jest centrum organizacji wycieczek małymi łodziami płaskodennymi, które są idealne do obserwacji wielorybów. Po przejechaniu blisko 1000 kilometrów dotarliśmy tutaj przed zmrokiem, który w grudniu zapada późno, bo około godziny 22:00. Puerto Pirámides to niewielka miejscowość, składająca się z kilkunastu hoteli, dwóch pensjonatów (guesthouse’ów) oraz kilku restauracji. Na miejscu okazało się, że większość hoteli i tańszych pokoi była już zajęta. Było zimno, a my byliśmy zmęczeni, więc opcja campingu nie wchodziła w grę. Zdecydowaliśmy się na nocleg w ekologicznym hotelu Hosteria Ecologica El Nomade. Godzina była późna, więc liczyłem na możliwość negocjacji ceny, i rzeczywiście udało mi się utargować zniżkę w wysokości 100 pesos (około 30%). Kolację zjedliśmy w taniej, jak na tutejsze warunki, restauracji w droższym hotelu El Celeste.

Nazajutrz rano Marzena kupiła wycieczkę w biurze turystycznym Hidrosport, które oferowało relatywnie małe łódki, co dawało nadzieję na kameralną atmosferę. Ostatecznie na pokładzie znalazło się ponad 30 osób, które w ostatniej chwili przybyły autobusem z Puerto Madryn. Nie miałem pojęcia, czego się spodziewać. Czytałem gdzieś, że stojąc w październiku na plaży w Puerto Madryn, można usłyszeć oddech przepływających obok wielorybów. Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić i nie wiedziałem, czego oczekiwać. Przed wypłynięciem o godzinie 12:00 pojechaliśmy na wzgórze nad miastem – Punto Pirámides, skąd, jak nas poinformowano, można zobaczyć wieloryby. Na początku zobaczyliśmy tylko lwy morskie wylegujące się na plaży poniżej. Gdy zrezygnowani zaczynaliśmy się zbierać do odejścia, nagle pojawiły się – dwa wieloryby po jednej stronie zatoczki i trzy po drugiej, nieco dalej. Matka z małym wielorybem baraszkowały w odległości około 100 metrów od nas, doskonale widoczne gołym okiem. Najpierw dostrzegaliśmy fontanny wody i wydychanego powietrza, później grzbiet, płetwę, a na koniec pojawiał się łeb ogromnego ssaka. Wieloryby nie odpływały przez dłuższy czas, pozostając blisko plaży, na którą niestety nie można było zejść. Ze wzgórza obserwowaliśmy zabawę, która wyglądała na lekcję pływania dla małego wieloryba.

Po pół godzinie wróciliśmy, by zdążyć na wycieczkę. Wyprawa w morze była przeżyciem jak z innego świata. Gdy łódź oddaliła się od brzegu o kilka kilometrów, wokół nas pojawiło się całe stado wielorybów Franca Austral. Sapały, prychały i waliły płetwami ogonowymi, rozpryskując fontanny wody. Pomimo że łódź nie była mała, chwilami miałem obawę, że każdy z tych wielorybów, gdyby tylko chciał, mógłby nas wywrócić jednym machnięciem płetwy. Dorosły osobnik wieloryba Franca Austral dochodzi do 18-20 metrów długości i waży około 30 ton. Pływa relatywnie wolno, osiągając prędkość do 10 kilometrów na godzinę. Podniecony filmowałem sceny z obu stron burty, a Marzena robiła zdjęcia jak z karabinu maszynowego. Przewodnik powiedział, że w Bahia Nueva, w szczycie sezonu w październiku, przebywa od 1800 do 2300 wielorybów! Nie wiadomo z jakich przyczyn, ale upodobały sobie tę zatokę jako miejsce rozmnażania się i przybywają tutaj co roku pod koniec sierpnia, pozostając do połowy grudnia. Teraz zrozumiałem, że nie sposób ich nie zauważyć, a charakter spotkania zależy od warunków pogodowych. W listopadzie samce już odpłynęły w kierunku Antarktydy, a samice pozostaną tutaj do połowy grudnia, kiedy młode będą już na tyle dorosłe i wyedukowane, że będą mogły opuścić rejon, w którym się urodziły. Półtoragodzinna wycieczka łodzią po Bahia Nueva w okolicach Puerto Pirámides to niezapomniane przeżycie, które pozostanie w pamięci na całe życie.

Cały Półwysep Valdés jest Parkiem Narodowym wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa Natury. Po południu pojechaliśmy jeszcze do Punto Delgado i Caleta Valdés, gdzie można zobaczyć lwy morskie, foki i pingwiny Magellana. Niestety nie udało nam się zaobserwować orków, największych przedstawicieli rodziny delfinów, znanych jako „killer whales”, które polują na młode pingwiny i foki, wpływając za nimi na plażę, co stwarza mrożące krew w żyłach widowisko.

Noc spędziliśmy w tanim pensjonacie Hosteria Hidrocampo w Puerto Madryn, które jest nowoczesnym miastem, czerpiącym spore dochody z największej w Argentynie huty aluminium oraz turystyki. Wielu spotkanych turystów opowiadało, że w październiku, chodząc nabrzeżną promenadą, można rzeczywiście zobaczyć wieloryby. Puerto Madryn leży na krańcu Bahia Nueva, więc nie powinno to dziwić. Jednakże większość turystów zamieszkujących dziesiątki nowych i drogich hoteli przyciąga tutaj Park Narodowy Półwyspu Valdés, do którego stąd jest zaledwie 60 kilometrów. Kolację zjedliśmy w zatłoczonej, nawet o godzinie 22:30, Cantina Nautica, specjalizującej się w owocach morza. Dania z ryb serwują rzeczywiście doskonałe, a ceny są przyzwoite. Kelnerzy mówią świetnie po angielsku, chociaż restauracja ta, obsługująca często turystów, jest również ulubionym miejscem mieszkańców Puerto Madryn. Nazajutrz czekała nas długa droga do El Chaltén, więc nie siedzieliśmy tam długo i zamiast wina do kolacji piliśmy wodę. Po powrocie do pensjonatu włączyłem komputer, sprawdziłem pocztę, zrzuciłem zdjęcia, wybrałem najlepsze i wyeksportowałem je do Picasa Web Album, by znajomi mogli je jak najszybciej zobaczyć. W efekcie położyłem się spać o 2:30. A przecież jesteśmy na wakacjach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *